Tabela szeregi Federacji Rosyjskiej. „ Tabela Rang” carskiej Rosji (1722-1917) predstalyaet ustawę w sprawie procedury sprzeciwu wobec służby cywilnej w rosyjskiej republiki i cesarstwa rosyjskiego, to również wskazane proporcje różnych szeregach stażu pracy i kolejność, w której promocja w rankingu. Został on zatwierdzony przez
TAJNA POLICJA: najświeższe informacje, zdjęcia, video o TAJNA POLICJA; W Rosji okradli samolot "Dnia Sądu Ostatecznego"
52°11′16,55″N21°01′23,12″E. Funkcjonariusze w umundurowaniu galowym. Policja umundurowana służba mundurowa) i uzbrojona formacja służąca społeczeństwu i przeznaczona do ochrony bezpieczeństwa ludzi oraz do utrzymywania bezpieczeństwa publicznego i porządku publicznego; jeden z organów ścigania. Została utworzona na mocy
Założycielem i opiekunem najstaranniejszym policji tajnej stał się od tego czasu w Polsce i wszędzie, gdzie trzeba było tropić ideę narodową polską, senator Nowosilcow, pełnomocny komisarz cesarza Aleksandra. Stworzył on już w r. 1813, jeszcze przed utworzeniem Królestwa Kongresowego „wyższą sekretną policję”, jako
Sicherheitspolizei (w skrócie SiPo, pol. Policja Bezpieczeństwa) – stosowane w III Rzeszy określenie połączonych Gestapo i Kripo, funkcjonujące w latach 1936-1939. Nazwa powstała po tym jak Pruska Tajna Policja została włączona do SS, zaś zarówno Gestapo, jak i SD znalazły się pod wspólnym kierownictwem szefa tego ostatniego
W 1918 r., a szczególnie po marcu tego roku, kiedy zawarto traktat brzeski z państwami centralnymi, a bolszewicy mogli się skupić na sprawach wewnętrznych, zabijanie stało się w Rosji standardowym narzędziem sprawowania władzy. Tym bardziej wszechobecnym, że bolszewicy w ten sposób walczyli o własne życie i nie mieli nic do stracenia.
. Oprycznina – formalnie działająca tylko przez około siedem lat – uważana jest raczej za zamknięty rozdział rosyjskiej historii, aniżeli początek trwającej po dziś dzień mrocznej tradycji państwa policyjnego. Iwan Groźny powołał ją w w roku 1565, w trakcie wojny inflanckiej, po ciosie, jakim było dla niego przejście na wrogą polsko-litewską stronę dowódcy wojsk moskiewskich, księcia Andrzeja Kurbskiego. W głowie cara narastało przekonanie o tym, że jest osamotniony, a bojarzy szykują przeciw niemu spisek, więc należy zastosować środki nadzwyczajne. Chodziło zatem o stworzenie formacji, która skutecznie przeprowadziłaby carską kontrofensywę w polityce wewnętrznej. Ubrani w ciemne skromne szaty jeźdźcy z przymocowanymi do siodeł swoich koni głowami psów i miotłami (symbolicznie gryzący i zamiatający zdrajców cara) siali postrach nie tylko wśród bojarów, ale i całej ludności ziem moskiewskich. Byli wobec społeczeństwa na swój sposób wyobcowani. Słowo „oprycznik” w języku starorosyjskim oznacza człowieka wyodrębnionego, któremu się na wiele pozwala. Funkcjonariusze tej ówczesnej policji politycznej rekrutowali się głównie z drobnej szlachty lub cudzoziemskich najemników, co już samo w sobie stawiało możnowładztwo w trudnym położeniu. Ich okrutne praktyki miały służyć wzmocnieniu pozycji cara Wszechrusi – Iwana IV Groźnego oraz jego skutecznej rozprawie z bojarami. Tak więc oprycznina sprzyjała tendencjom egalitarnym, była instytucją antyoligarchiczną. Iwan Groźny jako reformator kraju wyprzedził zatem o niecałe dwa stulecia Piotra I Wielkiego – monarchę, który jest najbardziej kojarzony z rosyjskimi dążeniami ku nowoczesności. Poszedł tą samą drogą, jaką podążali w tamtym czasie inni władcy europejscy. Na Starym Kontynencie rodziła się nowożytna monarchia absolutna. Podejmowane były próby podporządkowania scentralizowanemu państwu władzy duchownej (sekularyzacja) oraz ograniczania przez to państwo przywilejów wyższych warstw społecznych. Iwan znalazł się w „awangardzie postępu”, która odczarowywała rzeczywistość z politycznych „przesądów” średniowiecznego feudalizmu. W powyższym kontekście aż dziw bierze, że po czterech stuleciach oprycznina uchodzi za synonim tego wszystkiego, co oddziela Rosję od nowoczesnego świata. Dzisiejszą opryczniną są z zachodniej liberalnej perspektywy rosyjskie służby specjalne, którym powszechnie przypisuje się istotny zakulisowy, a więc antydemokratyczny wpływ na politykę Moskwy. Towarzyszy temu na Zachodzie przekonanie o odmienności Rosji względem cywilizacji europejskiej. Takie zachodnie dogmaty polityczne, jak swobody obywatelskie, realny pluralizm partyjny, jawna cywilna kontrola nad siłowymi organami państwa, nie mieszczą się przecież w ramach rosyjskiej „demokracji suwerennej”, która de facto jest systemem odgórnie sterowanym o cechach autorytarnych. [srodtytul]Mroczne oblicze opryczniny[/srodtytul] Oprycznicy dopuszczali się nagminnie aktów bestialstwa: tortur, okrutnych mordów. Siali terror, kierując się zasadą odpowiedzialności zbiorowej. Przemoc, jakiej używali w rozprawie z realnymi lub domniemanymi przeciwnikami cara, sięgała kobiet, dzieci, służących. Represje te jednak odbiły się na kondycji militarno-obronnej państwa moskiewskiego. Oprycznicy popadli w carską niełaskę po ataku w roku 1571 wojsk chana krymskiego Dewleta I Gireja, które dotarły do samej Moskwy, wywołując pożar miasta. Przerażony Iwan doszedł do wniosku, że w dramatycznym momencie oprycznicy go zawiedli. W roku 1572 formację tę rozwiązał. Znany pisarz Władimir Sorokin pytany o fenomen opryczniny stwierdza: – To potworne zjawisko nie zostało jak do tej pory adekwatnie scharakteryzowane w literaturze rosyjskiej. Jest tylko jedna poruszająca tę problematykę powieść – „Książę Srebrny” Aleksieja Tołstoja. Reszta to lekkie ujęcia tematu. I rozumiem, dlaczego tak jest. Żeby bowiem opisać istotę opryczniny, potrzebujemy nowego markiza de Sade'a. Żadna cenzura by takiego opisu nie przepuściła. Zjawisko, które nie jest opisane, wymyka się wszelkim wyobrażeniom. Sorokin jest autorem opublikowanej kilka lat temu powieści „Dzień oprycznika”. Akcja tego political fiction dzieje się w 2027 roku. Historia Rosji zatacza koło. Kraj od reszty świata, zdominowanego przez Chiny, odgradza wielki mur. Jedyne relacje międzynarodowe, jakie utrzymuje Rosja, to handel surowcami. Dziełami Tołstoja i Dostojewskiego pali się w piecu, do publicznego obiegu literatury dopuszczone są wyłącznie panegiryki na cześć monarchy. Bohaterem utworu jest Andriej Komiaga, funkcjonariusz opryczniny, która ponownie staje się filarem rosyjskiego reżimu. – Z pewnością nie jest to powieść futurologiczna – wyjaśnia Sorokin. I dodaje: – Model państwa, jakie zbudował w połowie XVI wieku Iwan Groźny, nie zmienił się do chwili obecnej. Przez minione osiem lat prezydentury Putina dał on o sobie znać bardzo mocno. Współcześni oprycznicy rozbijają się mercedesami, korzystają z telefonów komórkowych, lecz moralność tego rodzaju ludzi nie uległa od pięciu wieków zmianie. W mroczne oblicze opryczniny wkomponowuje się również film „Car” w reżyserii Pawła Łungina. To zupełnie inne ujęcie tematu niż słynny obraz Siergieja Eisensteina „Iwan Groźny” z roku 1944, stanowiący poniekąd alegoryczne uzasadnienie stalinowskiej dyktatury. Superprodukcja z roku 2009 przedstawia konflikt Iwana z metropolitą moskiewskim Filipem II. Ów mnich, prawosławny święty, zginął męczeńską śmiercią uduszony przez oprycznika Skuratowa Malutę za sprzeciwianie się woli tyrana przejawiającej się chociażby w zbrodniach popełnianych na zasłużonych dla ojczyzny bojarach. [srodtytul]Ratunkiem jest prawosławie[/srodtytul] Łunginowski Iwan Groźny szuka usprawiedliwienia dla swoich działań, mówiąc: „Może jako człowiek jestem grzesznikiem, ale jako car mam rację”. Następuje tu kolizja – by odwołać się do terminologii Maksa Webera – etyki przekonań z etyką odpowiedzialności. Władca w poczuciu (niech będzie, że złudnym) odpowiedzialności za państwo zawiesza wyrastające z religii wartości moralne. „Cel uświęca środki” – klasyczna fraza Macchiavellego realizuje się w rządach Iwana. Dokonuje się to zgodnie z modernizacyjną tendencją emancypacji polityki od religii. „Car” wpisuje się w pewną historiozoficzną wizję, którą reżyser lansuje i w innych swoich obrazach. Dwie dekady temu Łungin, rosyjski inteligent pochodzenia żydowskiego, nakręcił „Taxi Blues” i „Luna Park” – filmy będące wyrazem strachu przed anarchizacją i rozkładem sowieckiego społeczeństwa schyłku pieriestrojki. Zwykli Rosjanie są w nich przedstawieni jako niezdolni się odnaleźć wobec tempa gwałtownych przemian, ulegający nastrojom ksenofobicznym, brutalni troglodyci. Z tym że reżyser nie tyle ich piętnuje czy potępia (taksówkarza Iwana i przywódcę gangu Czyścicieli Andrieja traktuje nawet z wyrozumiałością), ile raczej usiłuje zgłębić historyczne zjawisko, którego jest świadkiem. Po nawróceniu na prawosławie Łungin nadal nie szczędzi krytyki Rosji. Tak jest w przypadku głośnego w Polsce obrazu „Wyspa” z roku 2006. Pielgrzymi przybywający z rozmaitymi sprawami (chociażby z osobliwą prośbą... o błogosławieństwo dla aborcji) do jurodiwego ojca Anatolija to ofiary duchowego oraz moralnego spustoszenia, jakie przyniósł realny komunizm. Ratunkiem dla Rosji jest chrześcijaństwo. Podobną wymowę ma „Car”. Rządy silnej carskiej ręki nie są w stanie uczynić z Rosjan ludzi cywilizowanych. Nic tu nie wskóra żadna modernizacja, nawet modernizacja narzędzi tortur. Może to uczynić jedynie Cerkiew. Łungin w „Carze” kontestuje dziedzictwo przejętego z Bizancjum rosyjskiego cezaropapizmu jako paliwa dla nowożytnych rosyjskich tyranii. Polityczny prymat tronu nad ołtarzem – sugeruje twórca filmu – stawia Cerkiew w kłopotliwej sytuacji, ponieważ chrześcijanie mają obowiązek sprzeciwiać się władzy pomazańca Bożego, jeśli tylko przekracza on prawo Boże. Znamienne wydaje się to, co podkreśla Lew Gudkow, socjolog, dyrektor niezależnego ośrodka badań opinii społecznej Centrum Lewady: – „Car” spotkał się z negatywnymi opiniami płynącymi ze strony Cerkwi. Natomiast elita polityczna praktycznie nie zareagowała na film. Ogólnie został on słabo przyjęty, a nawet po prostu go przemilczano. Potwierdzeniem słów Gudkowa jest opinia księdza Wsiewołoda Czaplina, przewodniczącego Synodalnego Wydziału do spraw Kontaktów Cerkwi ze Społeczeństwem. Metropolita Filip – uważa on – został w filmie Łungina przedstawiony nie jak święty, lecz jak bohater świecki – dysydent czasów sowieckich, pacyfista i humanista. [srodtytul]Przeciw globalnym czekistom[/srodtytul] Iwan Groźny ma we współczesnej Rosji także swoich apologetów, i to wśród czołowych intelektualistów. Zaliczyć do nich można zmarłego w roku 2003 filozofa politycznego Aleksandra Panarina. Dla niego okres opryczniny to klucz do zrozumienia polityki rosyjskiej. Wedle formułowanej przez Panarina idei rosyjskiej głównym oponentem państwa jest możnowładztwo. Chce się ono wymknąć spod kontroli państwa i narzucić całej zbiorowości podwójne standardy, co zagraża jedności kraju oraz suwerenności władzy. Odpowiedzią na to jest samodzierżawie – car szuka oparcia dla swoich rządów w niższych warstwach społecznych, aby zahamować samowolę możnowładztwa. Czcigodny car i czcigodny lud – oto dwa święte bieguny idei rosyjskiej, między które wpycha się element trzeci, bojarski, dążący do zerwania więzi łączącej cara z ludem. Tropem Panarina poszli, chcąc nie chcąc, uczestnicy debaty zorganizowanej w tym roku przez moskiewski think tank Instytut Dynamicznego Konserwatyzmu. Socjolog Andriej Fursow w swoim wystąpieniu stwierdził, że policja polityczna Iwana Groźnego to szczególnie załgany fragment dziejów Rosji, o czym świadczy również film „Car”. W porównaniu z innymi mającymi krew na rękach XVI-wiecznymi władcami europejskimi (Karol IX Walezjusz, Henryk VIII, Elżbieta I) Iwan zachowywał się dość umiarkowanie. Oczywiście, jak w przypadku każdych specsłużb, w opryczninie trafiali się łajdacy, ale nie w tym tkwi sedno sprawy. Chodzi bowiem o to, że polityka ma swoje wymagania. Ktoś musi się podejmować zadań specjalnych, tak jak słynąca z czerwonego terroru Czeka, zwana też czerezwyczajką. Już sama nazwa „czerezwyczajka” oznacza organizację, która ma się zajmować sytuacjami nadzwyczajnymi. Fursow nawiązuje tu – świadomie lub nie – do koncepcji Carla Schmitta: polityka to sfera permanentnego stanu wyjątkowego, gdzie o wszystkim decydują niedające się przewidzieć czynniki wykraczające poza powszechnie przyjęte reguły gry. Stąd zapotrzebowanie na opryczninę i jej spadkobierców: gwardię Piotra Wielkiego, Czeka, GPU. Zresztą Rosja – uważa Fursow – nie wyróżnia się na tle innych krajów jakąś znaczącą rolą specsłużb w życiu politycznym. Działania NATO w Jugosławii czy Afganistanie świadczą o istnieniu globalnej czerezwyczajki. Przeciwstawić jej się powinna rosyjska nowa oprycznina strzegąca interesu swojego państwa. Zasadniczym problemem rosyjskiej historii pozostaje – zdaniem Fursowa – to, czy rodzime specsłużby działają na rzecz sojuszu państwa z ludem przeciw oligarchii i elementom obcym (Iwan Groźny, Stalin) czy sojuszu państwa z oligarchią i elementami obcymi (między innymi w celu kulturowej denacjonalizacji Rosji) przeciw ludowi (Piotr Wielki, Lenin, Gorbaczow). Inny uczestnik debaty w Instytucie Dynamicznego Konserwatyzmu (jego skądinąd dyrektor), pisarz i publicysta Witalij Awerianow (autor wystąpienia pod wymownym tytułem „Opricznina – modernizacija po-russki”), zmierzył się z kwestią podobieństw między czasami Iwana Groźnego a XXI stuleciem. Według niego element bojarski wciela się dziś w elitę kremlowską oraz partię władzy Jedna Rosja. Polityczny establishment, wbrew rzucanym konserwatywnym i patriotycznym sloganom, zachowuje się defensywnie. Obsługując interesy oligarchów, kontynuuje właściwie linię Jelcyna. Putinowski reżim nie ma więc z rządami Iwana i opryczniną nic wspólnego. Awerianow słusznie przywiązuje wagę do znaczącej roli oligarchów w rosyjskiej polityce. Myli się natomiast, twierdząc, że współudziału w rządzeniu nie mają rodzime specsłużby. Nowi oprycznicy (z ich środowiska wywodzi się Putin) zawarli sojusz z tą częścią nowych bojarów, która się zgodziła na współpracę z nimi (Michaił Chodorkowski się nie zgodził, więc ponosi tego konsekwencje). Gdyby przyjąć podejście Fursowa, to oznaczałoby to, że mamy do czynienia z modelem Piotra Wielkiego: sojusz państwa z oligarchią i elementami obcymi przeciw ludowi. Towarzyszy temu jednak przekaz propagandowy wskazujący na coś innego: żadnego sojuszu władzy politycznej z oligarchami nie ma, a prezydent i premier to dobrzy gospodarze zatroskani losem zwykłych obywateli i stawiający się w oczach opinii w opozycji do nadużywających swoich możliwości oligarchów, biurokratów oraz elementów obcych. Koniunktura ekonomiczna pierwszej dekady XXI wieku (aż do kryzysu ostatnich dwóch lat) sprzyjała takiej propagandzie – lud można było kupować tym, co państwo zarobiło na sprzedaży ropy naftowej i gazu. Tak więc od niemal pięciu stuleci Rosja miota się między dwoma zasadniczymi modelami swojej nowoczesności: modelem Iwana Groźnego i modelem Piotra Wielkiego. W obu przypadkach odradzająca się oprycznina odgrywa kluczową rolę w procesie swoistej modernizacji. Mamy tu jednak do czynienia z hybrydalną, eurazjatycką kulturą polityczną, która ukształtowała się w wyniku spotkania ze Złotą Ordą. Znajdujące się niegdyś pod jarzmem tatarsko-mongolskim rozległe tereny dzisiejszej Rosji są niepodatne na to, co chce im zaserwować liberalny Zachód. Wysiłki na rzecz poddania Rosji zachodnim, liberalnym standardom skazane są zatem na klęskę. Poszukiwanie alternatywnej ścieżki rozwoju Rosji musi być motywowane czymś innym aniżeli chęcią doszlusowania tego kraju do wolnego świata. Rosja potrzebuje nie modernizacji, lecz odzyskania swojej europejskiej tożsamości. Rosjanie powinni uruchomić rodzime przednowoczesne zasoby, o ile gdzieś się one jeszcze zachowały. Takim zasobem mogłaby być tradycja nowogrodzkiej Republiki Bojarskiej. Nowogród Wielki stanowił demokrację szlachecką, którą zlikwidował – zdobywając go w roku 1478 w ramach jednoczenia ziem ruskich – wielki książę moskiewski Iwan III Srogi. Z kolei Iwan Groźny miasto to oskarżył o zdradę na rzecz Litwy. W latach 1569 – 1570 Nowogród został zmasakrowany przez ekspedycję karną opryczników. Całej akcji sprzeciwiał się metropolita Filip. To wydarzenie ma rangę symboliczną. Kultura polityczna Republiki Bojarskiej łączyła Ruś z Europą, a ówczesne prawosławie nie było jeszcze skażone nowożytnym rosyjskim cezaropapizmem. [srodtytul]Szansa w rozpadzie[/srodtytul] Z nawiązaniem do tradycji Nowogrodu łączy się szansa dla Rosji, jaką mógłby być... jej rozpad. Mówią o tym obecnie rosyjscy liberalni intelektualiści: Władimir Bukowski i Lilia Szewcowa, którzy akurat w tej kwestii zdają się wybiegać poza importowane z Zachodu, niemające szans realizacji projekty ideowe. To ma być ciąg dalszy tego, co się zaczęło w roku 1991. Chodzi o odłączenie od Rosji między innymi Tatarstanu, Baszkirii, republik północnokaukaskich, a także o autonomizację poszczególnych rdzennie rosyjskich regionów kraju. Taka radykalna decentralizacja może paradoksalnie ułatwić współpracę między powstałymi w rezultacie zmian nowymi podmiotami. Filozof Wadim Sztepa wyjaśnia to następująco: – Między poszczególnymi regionami kraju nie będzie sensu stawiać ani drutów kolczastych, ani posterunków granicznych. Ludzie nie chcą już cedować władzy na Moskwę, która umie tylko wypompowywać zewsząd bogactwa i rozkazywać. Takie spojrzenie może się oczywiście dziś jak najbardziej jawić jako utopijna tęsknota za bezpowrotną przeszłością. Niemniej jednak woda drąży skałę. Kiedyś przecież w końcu wymrą duchowni będący w przeszłości na służbie KGB. Wtedy – wyobraźmy sobie taki scenariusz – kolejne młode pokolenia hierarchów cerkiewnych uznają, że chrześcijaństwo to nie tylko głos sprzeciwu wobec zachodniej „cywilizacji śmierci”, ale i wobec nadużyć rodzimej władzy politycznej. Wówczas prawosławie zacznie też sprzyjać radykalnej decentralizacji. Chodzi przecież nie o jakieś importowane projekty inżynierii społecznej, lecz o rdzenne, chociaż zapomniane, tradycje. Być może tylko to jest skutecznym sposobem na przezwyciężenie dziedzictwa opryczniny. [i]Autor jest dziennikarzem i publicystą, autorem książki „Słudzy i wrogowie imperium. Rosyjskie rozmowy o końcu historii” (2009). W latach 2006 – 2010 był współpracownikiem „Europy” (ostatnio comiesięcznego magazynu „Newsweeka”).[/i]
Pamiętniki naczelnika „Ochrany” generała Gerasimowa wywołują wciąż na emigracji rosyjskiej żywą polemikę, komentarze, sprostowania i t. d. Dla nich jest to jeszcze żywa kwestja z wiążącej ich przeszłości. Dla nas dalekie echo, czegoś, co już nigdy nie wróci. Nie roznamiętniają nas. Głębokie kulisy carskiej Rosji… Carska policja tajna w Polsce Instytucję policji tajnej stworzyła w Polsce i rozwinęła na szeroką skalę Rosja. Wprawdzie jeszcze w czasach naszej niepodległości, a mianowicie za panowania Stanisława Augusta były zaczątki pracy rosyjskiej w tym kierunku, bo wielkorządca rosyjski Igelstrom zorganizował policję tajną, jednak jej działalność była na razie dość…
Zapraszam na kolejny odcinek napisanego przez życie podcastu OSS. Okiem Służb Specjalnych. Tym razem w audycji typu Standard opowiadam o innych niż Ochranka (lub jeśli wolisz: Ochrana), a zupełnie nie znanych polskiemu Odbiorcy (nawet temu interesującemu się tematyką specsłużb), tajnych służbach specjalnych carskiego imperium początku XX wieku: dyplomatycznych, dworskich oraz finansowo-przemysłowych. Przede wszystkim jednak skupiam się na kompletnie rozsypanym wywiadzie carskiej Armii Imperialnej w trakcie całego jej istnienia oraz lekcjach płynących z jej niemocy dla Nas współczesnych. I ostrzegam:Czytasz o tym, co naprawdę wydarzyło się sto lat temu. Wszelkie podobieństwo do aktualnych wydarzeń oraz postaci współczesnych jest całkowicie przypadkowe (i niezamierzone)!Miłego słuchania. Lub czytania (transkrypcji) 😉O CZYM POSŁUCHASZ I PRZECZYTASZNapisany przez życie odcinek typu Standard, a w nim opowiadam o tym:jak działał wywiad polityczny w carskiej Rosji,dlaczego zbierano plotki dworskie,kto prowadził wywiad ekonomiczny,dlaczego kompletnie nieefektywny był wywiad militarny,jak wyglądał doraźny carski wywiad frontowy,jakie istotne błędy popełniono w carskim (anty)systemie lat, służby ciągle stosują te same środki i metody pracy, więc praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat. Podobnie, jak nie zmienia się ich liczebność. I mam na myśli nie ilość funkcjonariuszy w służbie, lecz samą ilość służb tajnych w jednym tym właśnie opowiadam. Zero teorii, tylko przykłady z życia…A przy okazji... Jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:dołącz do grupy na Facebookuobserwuj Fanpage Bloga na Facebookuzasubskrybuj Newsletterobserwuj InstagramI nie zapomnij zaglądać na Vloga i odsłuchiwać Podcastów🙂TUTAJ zostaniesz Patronem Bloga!Zaś jeśli jeszcze nie wiesz kim jestem, to przeczytasz o mnie zarówno na Blogu, jak i na słuchania. Lub czytania (transkrypcji) 😉A TERAZ PO KOLEI…OSS 013. Carskie wywiady. Albo ściągnij i posłuchaj w wolnej Służb podcast dla chcących zrozumieć świat mniej lub bardziej tajnych Piotr audycja typu Standard, w której opowiem o innych niż Ochranka (lub jeśli wolisz: Ochrana) tajnych służbach specjalnych carskiego imperium początku XX wieku. Dotychczasowe audycje koncentrowały się bowiem na carskiej policji politycznej i jej działaniach w Rosji i poza jej granicami. Można by odnieść wrażenie, że była to jedyna służba specjalna (czyli zajmująca się wywiadem i kontrwywiadem). Nic bardziej mylnego. To był jedynie wywiad i kontrwywiad polityczny. Carski rząd posiadał jeszcze inne służby tajne. Podobnie jest i dziś. Praca służb i ich agentur nie zmienia się bowiem wraz z upływem lat. Podobnie, jak nie zmienia się ich liczebność. I mam na myśli nie ilość funkcjonariuszy w służbie, lecz samą ilość służb tajnych w jednym ja doskonale rozumiem specyfikę pracy służb tajnych, gdyż byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla:researcherów (czyli wywiadowców),analityków (i to nie tylko wywiadowczych),bezpieczników (czyli specjalistów bezpieczeństwa korporacyjnego) i detektywów wszelakich,oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu).Ponadto niektóre z tych umiejętności są wręcz niezbędne na przykład dla dziennikarzy śledczych oraz wcieleniowych. Po prostu szkolę każdą osobę zainteresowaną tą już całkiem niedługo rusza specjalny, mój autorski portal szkoleniowy w tym zakresie. A właściwie zakresach…A to oznacza, że dobrze wiem, o czym TAJNIACYW dzisiejszej audycji korzystam przede wszystkim z dwutomowej pozycji nie tyle napisanej, co zredagowanej przez pułkownika Armii Czerwonej (straconego w 1937 roku podczas Wielkiego Terroru) Konstantyna Kiryłowicza Zwonarewa (choć jego prawdziwe nazwisko brzmiało: Zwaizne, czy też Zweżne Karl Krisjanowicz) pod tytułem „Wywiad agenturalny”, wydanej w latach pierwszy dotyczy służb wywiadowczych carskiej Rosji do wybuchu Wielkiej Wojny, zaś drugi wywiadu niemieckiego podczas I Wojny do książki zostały zebrane i opracowane jeszcze w latach dwudziestych przez bolszewickie wojskowe służby wywiadowcze, czyli Wydział IV Sztabu Generalnego Armii tomy są w ogóle nie znane w naszym kraju. A, jak zwykle zresztą, szkoda…Poznałeś dotychczas dość dobrze działalność tajnej policji państwowej zwanej Ochranką. Dlatego o niej dziś opowiadać nie będę. Przypomnę jedynie, iż co do zasady nie zajmowała się ona wywiadem innym niż zwalczanie ruchu rewolucyjnego w Rosji i poza jej granicami. Z dwoma jednak wyjątkami, prowadzonymi przez paryską Agencję Zagraniczną. Wspomagała ona bowiem działania innych carskich służb wywiadowczych w okresie wojny rosyjsko–japońskiej 1904/05 oraz podczas I Wojny służby tajne usytuowane były w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Ministerstwie Sprawiedliwości, Ministerstwie Finansów, Handlu i Przemysłu oraz Armii ZAGRANICZNEMinisterstwo Spraw Zagranicznych miało swoich płatnych agentów poza granicami Imperium, na których wydawało całkiem pokaźne kwoty. Działania tych agentów ukierunkowane były na uzyskiwanie tajnych informacji o charakterze dyplomatycznym i dyplomatyczny kierowany był z Departamentu Politycznego MSZ, zaś lokalnie za granicą podlegała ambasadorom i Wydziale Politycznym informacje grupowano według poszczególnych zagadnień i krajów. Wydawano je w oddzielnych biuletynach, które wysyłano do prawie wszystkich instytucji centralnych i rosyjskich placówek dyplomatycznych za granicą. Każdej informacji zamieszczonej w biuletynie towarzyszyło wskazanie jej oficjalnego źródła (ambasady lub konsulatu). Dość często zawierały odszyfrowane telegramy od ambasadorów i konsulów bez żadnych zmian. Niekiedy biuletyny takie wysyłano do adresatów zagranicznych pocztą zwykłą, z napisem: „Ściśle tajne do rąk własnych” oraz w opakowaniach zabezpieczonych woskową muszę chyba wskazywać, iż urzędy perlustracyjne (czyli kontroli korespondencji) obcych państw miały pełną możliwość zapoznania się z zawartością takich bardziej, że kurierów dyplomatycznych używano wówczas niezwykle rzadko, w szczególnie ważnych jednak nie myśleć, iż Rosjanie robili coś dziwnego, to warto wskazać, iż właśnie tak postępowano powszechnie. Dzięki temu rosyjskie MSZ zdobywało poprzez swoje urzędy perlsustracyjne wiele cennych informacji z korespondencji ambasadorów zagranicznych w samym zastanawiasz się czy nie kodowano przypadkiem takiej korespondencji. Ależ oczywiście. Czasami kodowano. Tyle, że szyfry i kody pozyskiwano z pomocą urzędników ambasady. Ale nie tylko. Kupowano je także w Paryżu i Brukseli, gdzie znane osoby prowadziły otwarty handel zagranicznymi kodami i Sprawiedliwości również finansowało i prowadziło swoich niezależnych agentów wywiadu zagranicznego. Zajmowali się oni przede wszystkim zbieraniem różnych plotek dworskich, wyjaśnianiem i podkreślaniem konfliktów i ogólnie zakulisowego życia intymnego zagranicznych zupełnie na marginesie tej działalności, w zależności od skłonności i zdolności głównego agenta, sporadycznie poruszano także kwestie polityczne, dyplomatyczne i ta nie była rozbudowana pod względem liczby osób w niej działających, ale za to była całkiem nieźle urządzona i zarządzana, z dużymi możliwościami i zaopatrzona w poważne fundusze na działalność. Zarządzana zaś była przez specjalnych powierników rosyjskiego cara na dworach zagranicznych monarchów. Cóż, wyższe sfery (i nie tylko) uwielbiają plotki i ploteczki. A przekupywanie ludzi z wyższych sfer obcych monarchii kosztuje…HANDEL I PRZEMYSŁMinisterstwa finansów, handlu i przemysłu także prowadziło swoich niezależnych agentów zagranicznych, w zainteresowaniu których pozostawały głównie informacje niejawne o charakterze finansowym, handlowym i gospodarczym. Dane te uzyskali urzędnicy wskazanych departamentów przebywający w zagranicznych ambasadach. Informacje zbierano głównie z oficjalnych i nieoficjalnych czasopism oraz innych wydawnictw specjalnych, za pośrednictwem banków, przedsiębiorstw handlowych i przemysłowych itp. W tym celu agenci ministerstwa korzystali z usług krajowych kupców i finansistów, którzy mieli do czynienia z zagranicznymi przedsiębiorstwami komercyjnymi i podstawie dostępnych danych można jednak domniemywać, iż agenci ci byli słabi i gdy tylko pojawiła się potrzeba uzyskania mniej lub bardziej ważnych i tajnych informacji, wszystkie resorty zwracały się o pomoc do wojskowych lub spraw SYSTEMUMogłoby się wydawać, że system wywiadowczy carskiej Rosji był nieźle urządzony. Ale tak nie było. Nie połączono bowiem działań wywiadowczych różnych instytucji i ich z nich pracowała na własne ryzyko, nie wiedząc nic o tym, czym zajmują się inne te departamenty prowadzące wywiad zagraniczny, chcąc nie chcąc, były zmuszone do stałego jednostronnego kontaktu z MSZ w sprawie wysłania tego lub innego pracownika za granicę, utrzymywania z nim kontaktu powodowało praktyczne konsekwencje polegające na tym, iż pracownicy wszystkich innych agencji za granicą podlegali oficjalnie ambasadorowi i zostali zmuszeni do przedstawiania, a nawet przekazywania kopii swoich raportów i Ministerstwo Spraw Zagranicznych wykorzystywało je dla swoich resortowych interesów, a nie na przykład koordynacji działań wywiadowczych dla dobra całego państwa. Co więcej, przy najmniejszej odmowie podporządkowania się jakimkolwiek zachciankom MSZ wkładało, jak to się mówi, kij w szprychy koła działalności wywiadowczej. Na tym szczególnie ucierpiały wojskowe instytucje z DePo (Departamentem Policji) liczył się MSZ i nie używał tego obrazowego kija. Cóż, to byłoby wbrew interesom tego ministerstwa. Powodów było wiele, ale główne z nich były następujące:w rękach MSW znajdowała się perlustracja przekazująca MSZ wiele cennych dokumentów z poczty dyplomatycznej obcych państw,w razie potrzeby policja mogła mocno ingerować w Ministerstwo Spraw Zagranicznych w wydawanie aktualnych zaświadczeń o wiarygodności pracownikom wyjeżdżającym za granicę. A wielokrotnie DePo postępowało tak wobec funkcjonariuszy wysyłanych za granicę przez resort wojskowy,Ministerstwo Spraw Zagranicznych, chcąc kontynuować swoją działalność za granicą, było niezwykle zainteresowane skuteczną walką z ruchem rewolucyjnym w OFIARNY„Kozłem ofiarnym” wszystkich tych kaprysów Ministerstwa Spraw Zagranicznych było Ministerstwo Wojny (czyli wojskowe). Nie mogło ono wykonać nawet najmniejszego ruchu bez spotkania się w takiej czy innej formie z opozycją MSZ. Ten antagonizm doszedł do tego stopnia, że w czerwcu 1892 roku z rozkazu cara zwołano specjalną konferencję, w skład której weszli ministrowie: wojskowi, zagraniczni i dyskusji na spotkaniu była kwestia „terminowego doprowadzenia armii rosyjskiej do stanu wojennego w przypadku zerwania z naszymi zachodnimi sąsiadami”. Protokół zebrania został zatwierdzony przez cara. W wyniku tego spotkania Ministerstwo Wojny otrzymało zadanie wykluczenia możliwości zaskoczenia w przypadku wypowiedzenia tym właśnie celu Ministrowi Wojny powierzono:Podjęcie działań mających na celu zapoznanie rosyjskich konsulów w Niemczech i Austro-Węgrzech z techniką ustawiania ich sił zbrojnych na stanowiskach tajnych agentów wojskowych u konsulów przebywających w najważniejszych punktach by się mogło, że decyzje tego spotkania, zaaprobowane przez cara, były jak ustawa dla urzędników carskich i podlegały natychmiastowej rzeczywistości sytuacja była jednak zupełnie Ministerstwo Wojny bardzo żarliwie przystąpiło do tworzenia sieci agentów w przygranicznych regionach sąsiednich państw. Później, w obliczu biernego, często czynnego, a nawet otwartego oporu MSZ, ogromnych formalności i biurokracji, Ministerstwo Wojny przystopowało i ostatecznie zrezygnowało z realizacji postanowień. A MSZ przez 12 lat niemal regularnie co dwa lub trzy lata pytało Ministerstwo Wojny: „Co zrobiło ministerstwo wojskowe, aby wykonać postanowienia zebrania z 1892 roku?”.A każdemu z takich pytań nieodmiennie towarzyszyła krytyka słabych środków i niezdecydowania resortu wojskowego oraz przesłanie, że „MSZ zrzeka się odpowiedzialności za możliwe konsekwencje niewypełnienia najwyższej woli”.Początkowo departament wojskowy trafnie odpowiedział na te prośby Ministerstwa Spraw Zagranicznych, najwyraźniej nie podejrzewając ich prawdziwego znaczenia i celu. Ale później, gdy zdał sobie sprawę, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych swoimi dociekaniami zdawało się wykazywać ogromne zainteresowanie dobrym zaopatrzeniem w wywiad wojskowy, a z drugiej strony, z całą mocą utrudniającą ustalenie tej sprawy, przestało na tym zakończyła się kwestia stworzenia sieci agentów na zachodzie zgodnie z postanowieniami spotkania z 1892 nie powstała żadna sieć WOJSKOWIDepartament wojskowy miał specjalny organ do prowadzenia wywiadu wojskowego w innych krajach. Nazwa i podległość tego organu uległa zmianie w związku z ciągłą reorganizacją departamentu wojskowego. Na przykład w 1812 roku „Komitet Wojskowo-Naukowy” podlegał bezpośrednio ministrowi wojny. Ale już trzy lata później szefowi nowo utworzonego Sztabu Generalnego. Zaś w trakcie reorganizacji centralnego aparatu wojskowego w 1903 roku zlikwidowano „wojskowy komitet naukowy”, a w jego miejsce utworzono VII wydział (statystyki państw obcych) I biura statystyki wojskowej 2-go Kwatermistrza Generalnego Sztabu z zarządzeniem oddziału wojskowego nr 133 z 11/IV-1903 zadania „departamentu statystyki wojskowej państw obcych” określono następująco:„Gromadzenie, przetwarzanie i publikacja wojskowo-statystycznych materiałów dotyczących obcych ze strony wojskowo-agencyjnej dowódcy do celów wynalazków ze strony wojskowej.„.Jak widać kompletnie pomieszano funkcje wydobywcze, czy też zdobywające informacje (jakbyśmy dziś powiedzieli operacyjno-rozpoznawcze) i stricte analityczne w jednej agencji wywiadowczej, na tym samym poziomie zdobywania informacji, bez oddzielania co najmniej małego aparatu musiało wpływać wyjątkowo negatywnie na wyniki tego powodu dość szybko doszło do rozdzielenia obu tych funkcji. Ale jak to u Rosjan – od jednej skrajności w drugą. Doszło bowiem do całkowitej izolacji między organami wydobywczymi (operacyjnymi), które przeniesiono poza Wydział VII oraz przetwarzającymi (analitycznymi). Doprowadziło to do sytuacji, gdy zadania opracowywane były bez wiedzy i udziału podmiotu przetwarzającego (Wydziału VII).Kolejną plagą była ogromna rotacja kadrowa; anormalna wręcz. Od 1 maja 1903 do 1 marca 1905 roku trzykrotnie zmieniano cały personel!Tłumaczono to zjawisko trudną sytuacją finansową oficerów, co zmuszało ich do szukania pracy na boku… Niedopuszczalne!Lokalnymi organami wydziału statystyki wojskowej zajmującymi się zbieraniem informacji o obcych armiach byli:oficjalni agenci wojskowi (attaché, która to instytucja została zalegalizowana w 1864 roku),tajni agenci wojskowi w konsulatach, misjach i ambasadach (sieci wywiadowcze budowane równolegle z instytucją attaché),oficerowie wysyłani za granicę pod byle pretekstem,oddziały meldunkowe komend okręgów wojskowych (jedynie nominalnie, ponieważ nie podlegały wydziałowi statystyki wojskowej).W tym miejscu chce jednak zwrócić Twoją uwagę, że poza wydziałem VII i jego lokalnymi organami, wywiadem wojskowym całkowicie samodzielnie i niezależnie zajmowały się również i inne centralne dyrekcje i departamenty Ministerstwa Wojny, jak np. sztuczny wydział głównego biura inżynieryjnego, główna administracja artylerii, główny komitet pańszczyźniany, główna kwatera marynarki wojennej i tak podobnie jak w sferze cywilnej, nie było koordynacji i unifikacji działań wywiadowczych tych wszystkich instytucji wojskowych. Jedna nie wiedziała, co się robi druga, a ni też jakie informacje już uzyskano oraz czego się podjęto. Dość często ta sama praca była wykonywana przez różne departamenty Ministerstwa niespójność w pracy wywiadowczej szkodziła sprawie i prowadziła do dekonspiracji pracy 1904-05Można więc powiedzieć, że armia rosyjska rozpoczęła i zakończyła wojnę z Japonią (1904/05) bez wywiadu, nie znając wroga. I wojnę tą tym, na ile prace wywiadowcze były słabo zaaranżowane podczas tej wojny, świadczy chociażby fakt, że dowództwo rosyjskie, niepewne co do rzetelności dostępnych i dostarczonych przez wywiad informacji o liczebności armii japońskiej, dodało kolejne 25% do dostępnych danych o wojna się skończyła, generał Aleksiej Nikołajewicz Kuropatkin, naczelny dowódca Armii Imperialnej, zażartował w rozmowie z jednym z rosyjskich „ekspertów” od spraw japońskich i „argumentował we Władywostoku przed rozpoczęciem wojny z Japonią, że jednego rosyjskiego żołnierza można uważać za równego trzech żołnierzy japońskich”.Po pierwszej porażce złagodził ton i przyznał, że być może jeden Rosjanin mógłby się przeciwstawić każdemu koniec następnego miesiąca ogłosił, że „jeśli chcemy wygrać, musimy postawić trzech Rosjan na każdego Japończyka …”.W kwietniu 1905 roku opamiętał się także kwatermistrz generalny sztabu Naczelnego Wodza (któremu podlegał wywiad wojskowy). Napisał obszerny raport do naczelnego dowódcy o potrzebie wywiadu. W tym raporcie powiedział między innymi, że „jedną z ważnych przyczyn naszych niepowodzeń w starciu z Japończykami jest brak zaufania do naszych sił, a nawet ich przewagi liczebnej”.Cóż, nawet słabe informacje, które były dostępne w rosyjskiej kwaterze głównej, nie były znane odpowiednim dowódcom wojna sprawiła, że na początku 1906 roku, w wyniku prac nad reorganizacją kierownictwa armii, wydano rozkaz dla departamentu wojskowego z publikacją nowych instytucji wojskowych, w tym nowo utworzonego Sztabu Generalnego, do którego w końcu przeniesiono funkcje to V Biuro I-go słabej organizacji i efektów pracy agentów wywiadu rosyjskiego zdecydowano się jednak nie dopuścić do powtórzenia zaniedbań wojny rosyjsko-japońskiej i zaczęto opracowywać plan organizacji agentów i komunikacji z nimi w czasie tego do czasu wybuchu I Wojny Światowej:rosyjski Sztab Generalny nie posiadał systematycznie zorganizowanego wywiadu agencyjnego w czasie pokoju, chociaż cały czas o tym mówił i pisał;o swoich przeciwnikach miał najbardziej niejasne, a czasem zupełnie błędne wyobrażenie;brakowało realnych środków na wczesne zorganizowanie i utworzenie sieci agentów na wypadek FRONTOWYNa początku I Wojny Światowej dowództwa frontów i armii nie posiadały żadnych instrukcji ani wytycznych prowadzenia wywiadu wywiadowczego na linii frontu. Dopiero w drugim roku wojny zaczęły się pojawiać różne instrukcje i wytyczne, wskazujące jak przeprowadzić zwiad, jak rekrutować i szkolić agentów, jak ich przetransportować na tyły wroga pochodziły z samej sztabu armii, a dopiero później (koniec 1916 – początek 1917) Komenda Główna Naczelnego Dowództwa wydała kilka instrukcji i podręczników dotyczących wywiadu agencyjnego i nie jest zaskakujące, że wywiad wywiadowczy na pierwszej linii nie szedł dobrze w pierwszych latach wojny, był prowadzony bardzo przypadkowo i w większości przypadków zależał od pomysłowości niższych szefów tego wywiadu. Ogólnie rzecz biorąc, podczas wojny w okopach niezwykle trudno jest przeprowadzić wywiad wywiadowczy na pierwszej linii, ponieważ dostanie się za linie wroga kosztuje dużo pracy i może nieco bardziej szczegółowo pracę wywiadowczą jednej z armii. Na czele wojskowego aparatu wywiadowczego stał „szef tajnego wywiadu”, który miał pod sobą ośrodki wojskowe, szkołę agentów, sprawozdawczość finansową i biuro pod swoim tajnego wywiadu miał asystenta (zastępcę), który był odpowiedzialny za sprawdzanie dokumentów nowo przybyłych agentów, wpisywanie ich do ksiąg wywiadu i przechowywanie oświadczeń o ich dyspozycji szefa tajnego wywiadu było pięciu agentów rekrutacyjnych, którzy spośród uchodźców werbowali z tych rekrutów mieszkał oddzielnie w bezpiecznym domu. Mieszkali z nimi również nowo rekrutowani agenci, których rekruterzy wprowadzili w instrukcje niezbędne do pracy mobilnego (przemieszczającego się) był również zobowiązany do obserwowania zachowania agentów, którzy z nim tych samych tajnych kwaterach mieszkali agenci, którzy przybyli z drugiej strony frontu. Zwykle starano się umieścić nie więcej niż 3-4 agentów w jednym mieszkaniu oraz podjęto kroki, aby agenci mieszkający w różnych mieszkaniach nie spotykali się ze którzy przybyli z zewnątrz i oferowali swoje usługi, objęto inwigilacją. Monitorowano również osoby rekrutowane przez starszych agentów, ale tylko te bez dostatecznego rozpoznania lub wzbudzające podejrzenia z jakiegoś od inwigilacji szpiedzy monitorowali teren podległy wydziałowi rozpoznania, aby chronić go przed kontrwywiadem agentów polegało na rozpoznawaniu różnych form mundurów niemieckich z wykorzystaniem dostępnych tabel oraz fotografii i próbek, umiejętności rozpoznawania składu i wytrzymałości różnych kolumn wojskowych, a przede wszystkim opanowaniu wszelkiego rodzaju technik rozpoznawania kompletnej sytuacji za liniami wroga i metod pozostawania niezauważonym, a przynajmniej nie złapanym. Ponadto kursanci zostali gruntownie przeszkoleni z topografii (map), każdy z nich dla konkretnego upływie tygodnia agent udawał się na przejście graniczne z notatką wskazującą przydzielony mu teren do rozpoznania. Liczba agentów wypuszczanych przez szkołę co miesiąc była określana przez szefa tajnego wywiadu w zależności od utraty mobilnych agentów, liczby luk w lokalizacji wroga i innych powodów. W każdym razie liczba ta zbliżała się do 15 osób dyrektor szkoły otrzymywał pisemne polecenie od szefa tajnego wywiadu, które dawało instrukcje pracy na najbliższą z obowiązującymi instrukcjami, kierownik przejścia (szef stacji) podlegał bezpośrednio szefowi tajnego wywiadu dowództwa wojskowego, ale dodatkowo w związku z działaniami wpływającymi na interesy jednostek wojskowych znajdujących się na jego terenie mógł podlegać szefom sztabów lub szefowi tajnego wywiadu tych przejścia miał do swojej dyspozycji kilku (3-5) starszych agentów dystrybucyjnych, z których każdy miał pod swoją komendą (opieką) nie więcej niż trzech agentów dystrybucyjni odpowiadali za agentów mobilnych; za zachowanie, dalsze szkolenie, pożywienie, transport i przejście przez linię frontu, a także lokale mieszkalne pozwalające na odizolowywanie od siebie stacji osobiście odbierał meldunki od powracającego agenta mobilnego i natychmiast przekazywał telegraficznie wynik szefowi tajnego wywiadu, przekazując również wyniki wywiadu do dowództwa dywizji lub korpusu, w którego sektorze pracował agent przypadku otrzymania szczególnie ważnych informacji zakładano, niezależnie od telegramu, wysłanie takiego agenta do dowództwa armii do szefa tajnego sieci działającej za liniami wroga w przypadku odwrotu, rozstawieni zostali również mieszkańcy tylnej części ich armii (co znamy jako tzw. piątą kolumnę). Rekrutując mieszkańców wymagali od nich w tym miejscu stałego pobytu, doskonałej znajomości całego obszaru, kategorycznie wyrażonej decyzji o pozostaniu na miejscu w przypadku wycofania wojsk rosyjskich oraz względnego rozwoju i sierpniu 1917 roku wywiad rozpoczął tajne badanie więźniów niemieckich. W tym celu spośród tych ostatnich wybrano żołnierzy, którzy ze względu na narodowość i poglądy nie sympatyzowali z wojną i „niemieckim militaryzmem” i zgodzili się wyjaśnić kwestie, których nie można było wyjaśnić zwykłym sondażem wśród więźniów. Żołnierze ci zostali postawieni na etapie wojskowym wśród jeńców wojennych, gdzie podsłuchiwali rozmowy jeńców, zadawali pytania prowadzące do interesującego wywiadu temat i otrzymywali odpowiedzi. A następnie przekazywali wywiadowi koniec 1916 roku sytuacja pogorszyła się, a praca mobilnych agentów stała się trudniejsza. Był to wynik podjęcia przez Niemców szeregu działań przeciwko aktywności rosyjskich agentów. W osadach leżących w pobliżu linii frontu Niemcy zorganizowali swoje siatki agentów kontrwywiadu, zwiększono liczbę tajemnic na froncie, wysiedlono całą ludność cywilną z dziesięciokilometrowego pasa tylnego, sfotografowano i przepisano wszystkich mieszkańców spoza tej strefy. Ponadto zakazano przemieszczania się z jednej osady do drugiej bez specjalnego pozwolenia; za wykrycie osób, które nie należały do miejscowej ludności, wydano duże nagrody pieniężne, za ukrywanie takich osób sprawcy stanęli przed sądem wojennym podejmowane przez Rosjan środki nie przyniosły zadawalających rezultatów, a po rewolucji lutowej wywiad prawie całkowicie BŁĘDYNa zakończenie chciałbym Ci wskazać na główne błędy carskiego Sztabu Generalnego w organizacji i prowadzeniu wywiadu wywiadowczego.(1) W carskiej Rosji badanie sąsiednich państw było postrzegane nie jako sprawa o znaczeniu narodowym (strategiczna), ale jako sprawa prywatna każdego odrębnego wydziału (taktyczna). Każdy wydział zbierał informacje, którymi był bezpośrednio zainteresowany, zaś samo zbieranie tych informacji odbywało się niezależnie i oddzielnie od innych działów. Nie było również zalegalizowanej, obowiązkowej i regularnej wymiany informacji uzyskanych między resortami.(2) Departamenty cywilne w swoich działaniach wywiadowczych nie uwzględniały interesów resortu wojskowego i nie przyjęły nawet pomysłu, że wywiad wojskowy może interesować się zagadnieniami ekonomicznymi, finansowymi, handlowymi i politycznymi.(3) Decentralizacja działań wywiadowczych resortu wojskowego, bez jednego, zdecydowanego przywództwa była bardzo szkodliwym czynnikiem w prowadzeniu wywiadu. Niezależna działalność wywiadowcza różnych departamentów Ministerstwa Wojny i komend okręgów wojskowych nie mogła w znaczący sposób przynieść korzyści ponieważ zbieranie informacji nie odbywało się według jednego planu; nie w jednym wspólnym celu. W efekcie – kolosalne wydatki funduszy oraz stosowanie niewspółmiernych (do wyników) sił, nadmierne zalewanie sąsiednich krajów agentami i ich dekonspirowanie na oczach zagranicznego kontrwywiadu.(4) Brak jednolitej agencji wywiadu operacyjnego w centrali Armii Imperialnej (do 1906 roku) doprowadził do tego, że lokalne agencje wywiadowcze pozostawały bez przywództwa, zaś organizacja i technologia pozyskiwania informacji była kiedy ten organ powstał, to nie rozumiał swoich funkcji i całkowicie oderwał się od organu, który badał i przetwarzał dane wywiadowcze (sam wykonywał zadania, oceniał przesłane materiały, analizował itp.) zapominając, że wyczerpujące i uzasadnione oceny mogą dokonać tylko ci, którzy studiują i przetwarzają materiał. Ostatecznie w większości przypadków agenci i inne lokalne agencje wywiadowcze otrzymywali zadania o charakterze ogólnym, które nie mogły być wytycznymi do szczegółowej pracy wywiadowczej.(5) Organ przetwarzający materiały wywiadowcze był obciążony drobnymi pracami zewnętrznymi (np. tłumaczenia z języków obcych materiałów, które nie mają nic wspólnego z rozpoznawanymi zagadnieniami itp.), niemal codziennie drżały przed żądaniami o wydanie różnych certyfikatów i sporządzanie raportów. W takich warunkach zaplanowana praca stała się oczywiście niemożliwa. Nic dziwnego, że przy takim ujęciu sprawy nawet skąpe dane o sąsiadach, które były dostępne, pozostały nieprzetworzone, a zatem nieznane żołnierzom.(6) Lekkomyślny stosunek do doboru kadr do centralnej instytucji wywiadowczej, a także brak odpowiednich prawnych, materialnych i bytowych warunków ich pracy, doprowadził do ogromnej rotacji myślę, że nie muszę Ci mówić o niebezpieczeństwach związanych z częstą wymianą pracowników wywiadu.(7) Rekrutacja miejscowego personelu wywiadowczego (agentury), a zwłaszcza oficjalnych agentów wojskowych, była bardzo słaba, a jakość ich pracy (wyniki) była wyjątkowo kierownictwa oficjalnych agentów wojskowych były wyjątkowo słabo rozwinięte. Często agenci wojskowi byli pozostawieni samym sobie.(8) Nakazanie oficjalnym agentom wojskowym trzymania pieniędzy w zagranicznych bankach we własnym imieniu doprowadziło do tego, że zagraniczny kontrwywiad mógł z łatwością określić zdolności wywiadowcze jednego lub drugiego rosyjskiego oficjalnego agenta wojskowego i podjąć niezbędne kroki w celu stłumienia tej działalności.(9) Istniejąca procedura przekazywania tajnej korespondencji do oficjalnych agentów wojskowych i z powrotem, pocztą służbową, na oficjalne adresy, dawała zagranicznemu kontrwywiadowi pełną możliwość nadążania za tą korespondencją.(10) Agenci wojskowi często kupowali fałszywe dokumenty dezinformacyjne za duże pieniądze.(11) Nie mniej bezmyślne i szkodliwe było polecenie Sztabu Generalnego skierowane do agentów wojskowych, aby opierać swoją działalność wywiadowczą na osobach, które oferowały im usługi wywiadowcze. Ten sposób zbierania informacji w większości przypadków prowadził do sprowokowania zagranicznego kontrwywiadu i kierował uwagę wywiadu na złą ścieżkę, podając w zamian niezbędne informacje tylko te, które były oferowane przez takich agentów.(12) Równie idiotyczna była polityka, którą centrala starała się wprowadzić w organizacji sieci agentów. Nie można bowiem patrzeć w sufit i prognozować, że w takim a takim kraju potrzeba tylu agentów z taką a taką należy ustalić, które kraje należy zbadać, co jest już dostępne, a czego brakuje. W zależności od ilości i wagi niezbędnych informacji oraz uwarunkowań lokalnych każdego kraju oraz wielkości łącznej kwoty przeznaczonej na poszukiwania, szefowi agentów danego kraju mówi się, czego będzie od niego wymagane i na ile pieniędzy może liczyć na wykonanie tego zadania.(13) Najbardziej niewybaczalnym błędem było jednak to, iż w czasie pokoju nie przygotowano sieci agentów na wypadek wojny; sieci równoległej do sieci agentów oficjalnych.(14) W końcu prowadzenie tajnej pracy wywiadowczej na linii frontu nie było właściwe. Podczas wojny w okopach jest to trudne, ale nadal możliwe. Nie da się jednak przeprowadzić rekonesansu tak, jak próbowała to zrobić rosyjska kwatera pierwsze, gdy jednostka wojskowa odejdzie, agentura nie powinna opuszczać terenu z drugie, metody rekrutacji, szkolenia, płacenia i postępowania z agentami praktykowane przez rosyjskie agencje wywiadowcze pierwszej linii nie były dobre. Podczas rekrutacji dopuszczano konkurencję między różnymi oddziałami wywiadowczymi, co było konsekwencją braku kierowania przez wyższe dowództwo oraz braku podziału obszarów pracy między agentów w szkołach specjalnych doprowadziło do tego, że gdy jeden z absolwentów takiej szkoły przeszedł na stronę wroga, to zdradzał wrogowi wszystkich innych. W praktyce działań wywiadowczych możemy mówić tylko o osobistych instrukcjach w odosobnionym otoczeniu każdego agenta z płatności dokonywano w niezwykle skromnych kwotach i po wielu negocjacjach, a za każdego rubla otrzymanego przez agenta wymagany był paragon lub inny oficjalny dowód pogardliwy, arogancki stosunek do agentów ze strony funkcjonariuszy aparatu wywiadowczego, zastraszanie przez wojsko, pobicia itp. doprowadziły do tego, że wielu agentów przechodziło na stronę wroga pracując w podwójnym charakterze.(15) Uderzające jest również to, że rosyjskie agencje wywiadowcze na pierwszej linii opierały się głównie na agentach mobilnych i prawie w ogóle nie korzystały z agentów rezydentów, podczas gdy ci ostatni, posiadający środki łączności, mogli dostarczyć najcenniejszych informacji o wrogu.(16) Carski wywiad wojskowy podjął również kilka nieśmiałych prób przeprowadzenia czynnego (sabotażowego) rozpoznania. To jedna z metod prowadzenia tzw. „małej wojny”, przy dobrej organizacji i przywództwie, może przynieść bardzo cenne rezultaty. Jednakże w czasie pokoju nie przemyślano tego tematu i nie podjęto żadnych działań organizacyjnych. Nic więc dziwnego, że gdy chciał coś w tej sprawie zrobić w czasie wojny, wpadał w ręce kontrwywiadu na dziś byłoby to na powiedzieć, że w I Wojnie Światowej powtórzyły się smutne doświadczenia wszystkich poprzednich wojen w stosunku do służby wywiadowczej i jej z pustego i Salomon nie naleje…Bowiem praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat. Podobnie, jak nie zmienia się ich liczebność. I mam na myśli nie ilość funkcjonariuszy w służbie, lecz samą ilość służb tajnych w jednym słuchasz tego podcastu, to już o tym masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to zapraszam Cię na dalsze ich nie masz – to zapraszam Cię tym ten odcinek mam ogromną prośbę: polecaj OSS. Okiem Służb Specjalnych wszystkim swoim znajomym. Po tej audycji opowiedz o tym podcaście choć jednemu! Lub jednej! Zauważam bowiem zwiększenie zainteresowania OSS u proszę, o tym to nic nie kosztuje, a w ten sposób w końcu dotrze on do wszystkich zainteresowanych!Kolejna audycja Okiem Służb Specjalnych już za Służb SpecjalnychCześć!NA ZAKOŃCZENIEAby niczego nie przegapić przypominam, że… jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:czytaj Blogazasubskrybuj Newsletterdołącz do grupy na Facebookuobserwuj stronę Bloga na Facebookuobserwuj Instagramzaglądaj na YouTubesłuchaj Podcastuzostań PATRONEM!A tymczasem…Do zaczytania!O KIM I O CZYM NAPISAŁEM W ARTYKULEOSOBY:KONSTANTIN KIRYŁOWICZ ZWONAREW (KARL KRISJANOWICZ ZWEŻNE) INNE:OCHRANKA (OCHRANA)DEPO (DEPARTAMENT POLICJI)MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCHMINISTERSTWO SPRAWIEDLIWOŚCIMINISTERSTWO FINANSÓW, HANDLU I PRZEMYSŁUREWOLUCJA 1905 ROKUREWOLUCJA LUTOWA 1917REWOLUCJA PAŹDZIERNIKOWA 1917PERLUSTRACJAKOMITET WOJSKOWO – NAUKOWYWYDZIAŁ VII (STATYSTYKI PAŃSTW OBCYCH) 1-GO BIURA STATYSTYKI 2-GO KWATERMISTRZA GENERALNEGO SZTABU GENERALNEGOBIURO V 1-GO KWATERMISTRZA GENERALNEGO SZTABU GENERALNEGOWYWIAD FRONTOWYARMIA IMPERIALNASZKOŁA AGENTÓWAGENCI (MOBILNI, DYSTRYBUCYJNI)STACJA PRZEJŚCIAKUŁY O PODOBNEJ TEMATYCEOSS 001. AZEF PODWÓJNIE 002. AZEFOWE 003. JAK OCHRANKA 004. OKÓLNIKI 005. AWANTURY ZAGRANICZNEJ 006. AKTA PARYSKIEJ 007. EUROPEJSKIE 008. TAJEMNICE 009. SZKOŁY 010. DZIEŃ Z ŻYCIA 011. STALIN I 012. KOMISJA 014. 015. CK 016. ZDRADA 017. MIĘSO 019. WALKA 020. KRYPTONIM 022. ŻANDARMSKIE ECHA. OSS 024. 025. PRZEDWOJNA 026. JAPOŃSKA 027. SŁUŻBY 028. ŚLAD 029. WYKŁAD 030. ORGANIZACJA BOJOWEJ 035. SŁUŻBY 037. KOBIECY WYWIAD 038. DZIEWCZYNY Z HermanSerdecznie Cię witam!!! I przy okazji: Tak, to ja jestem na tym zdjęciu 😉 Piszę o służbach mniej lub bardziej tajnych, gdyż doskonale rozumiem ich specyfikę. Tak się bowiem składa, że zanim zostałem szkoleniowcem Wywiadu Bezpieczeństwa Biznesu CSI (Corporate Security Intelligence) byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla biznesowych: researcherów (czyli wywiadowców), analityków (i to nie tylko wywiadowczych), bezpieczników (czyli wszelakich specjalistów ds. bezpieczeństwa) oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu). Po prostu szkolę każdą osobę zainteresowaną tą tematyką. I na tym zarabiam. A blogowanie i podcasting są moim prezentem dla Ciebie 😎
Skuteczne reformy ograniczające autokratyczną władzę, podjęte w XIX w., mogły otworzyć Rosji inną drogę rozwoju. Tak się wszakże nie stało. Dlaczego? Na rozdrożu dziejów. Autor „Listu filozoficznego” Piotr Czaadajew wypowiedział opinię, że Rosja ma w historii powszechnej do odegrania lekcję pokazową dla ludzkości. Innymi słowy: jej losy przyniosą jakieś szczególne w swym rodzaju doświadczenie. W pewnej mierze takim teatrem dziejowym stał się wiek XIX, który dla Rosji trwał od 1801 r. do 1917 r., czyli od wstąpienia na tron Aleksandra I do upadku monarchii i zwycięstwa bolszewików. Pomocnik Historyczny „Dzieje Rosjan” (100087) z dnia Carskie Imperium; s. 104 Oryginalny tytuł tekstu: "Od caratu białego do czerwonego"
Dzięki wygranym i odziedziczonym pieniądzom oraz dworskim koneksjom, jak również kontaktom w najwyższych sferach Rosji i Europy Jaroszyński z sukcesem inwestował w liczne przedsięwzięcia W marcu 1916 r. jego majątek szacowano na 26,1 mln rubli, 300 mln rubli w długach wekslowych oraz 950 milionów rubli w złocie i w nieruchomościach. Łącznie Jaroszyński miał zgromadzić 1 mld 276 mln rubli. Przeliczając na dzisiejsze pieniądze, byłoby to ponad 200 mld zł W czasie ostatnich lat istnienia carskiej Rosji polski miliarder zaangażował się w zwalczanie ruchu bolszewickiego i ochronę rodziny cara przed komunistami Korzystając z poparcia brytyjskiego rządu, Jaroszyński starał się doprowadzić do bankructwa i załamania się państwa bolszewickiego Więcej o historii przeczytasz na stronie głównej Karol Jaroszyński był jedną z najwybitniejszych postaci finansowej oligarchii przedrewolucyjnej Rosji. Badanie działań jego syndykatu pozwala głębiej zrozumieć relacje między rosyjskimi i zachodnimi finansistami przed i po wybuchu Rewolucji Październikowej w 1917 r. oraz pewne aspekty zaplecza finansowego kontrrewolucji i antysowieckiej interwencji wojskowej. Niektóre okoliczności funkcjonowania Jaroszyńskiego w latach 1917–1918 stały się znane dopiero po publikacji książki pt. "The Allies and the Russian Collapse 1917–1920" (Londyn 1981 r.), autorstwa brytyjskiego dziennikarza Michaela Kettle’a. On jako pierwszy uzyskał przywilej zapoznania się z supertajnymi materiałami angielskiego Gabinetu Wojennego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz wywiadu. Działania syndykatu Jaroszyńskiego przyciągnęły uwagę także sowieckich i rosyjskich badaczy historii. Dane Kettle'a potwierdzają dostępne dokumenty Centralnego Archiwum Państwowego Rosji, wcześniej bardzo trudno dostępne nawet dla zaufanych historyków i dziennikarzy radzieckich, albowiem teza o Rewolucji Październikowej za pieniądze niemieckie była zbyt kompromitująca dla komunistów – pisze "Passa". Wygrał w Monte Carlo 774 kg czystego złota Urodzony 13 grudnia 1877 r. w Kijowie Karol Jaroszyński pochodził z rodziny polskich właścicieli ziemskich, którzy posiadali duże majątki w regionie Winnicy. W 1834 r. ród został nobilitowany. Daniel Beauvois – w swojej pracy pt. „Trójkąt ukraiński” (wyd. IV, Lublin 2018) – zamieścił listę polskich właścicieli ziemskich na (prawobrzeżnej) Ukrainie, posiadających w 1849 r. nie mniej niż 1000 chłopów pańszczyźnianych. W spisie tym znalazło się pięć linii rodu Jaroszyńskich sprawujących rząd dusz łącznie nad 14 652 poddanymi. Podczas wizyty cara Mikołaja II w Kijowie w 1911 r. Franciszek Jaroszyński, brat Karola, został awansowany na młodszego szambelana dworu, co przybliżyło rodzinę do najwyższych kręgów władzy. Karol już wtedy był człowiekiem bardzo zamożnym, po rozbiciu w 1909 r. banku w kasynie gry w Monte Carlo, gdzie w ruletę wygrał w przeliczeniu milion rubli. W dużym uproszczeniu można założyć, iż przy parytecie 1 rubel równy wówczas 0,7742 gr. złota, Karol wyjechał z kasyna z 774 kg czystego kruszcu. Początkowo Jaroszyński pobierał nauki w Pierwszym Gimnazjum Męskim w Kijowie, by następnie wylądować w oddziale handlowym Moskiewskiej Szkoły Realnej. Co to może oznaczać? Może to być świadectwem, że Jaroszyński miał kłopoty z nauką i nie ukończył gimnazjum, bo gdyby je ukończył, rozpocząłby studia uniwersyteckie, a nie naukę w szkole realnej (zawodowej). Po przedwcześnie zmarłym ojcu przypadła mu część spadku szacowana na około 350 tys. ówczesnych funtów (brytyjskich). Zarówno dzięki wygranym i odziedziczonym pieniądzom oraz dworskim koneksjom, jak i kontaktom w najwyższych sferach Rosji i Europy, Karol Jaroszyński z sukcesem inwestował w cukrownie, fabryki, kopalnie, towarzystwa żeglugowe, a przede wszystkim w banki. Wybuch I wojny światowej potroił zyski polsko-rosyjskiego nababa, zarobił wtedy kolejne miliony na dostawach dla carskiego wojska. Stał się właścicielem 53 cukrowni i rafinerii, kopalni, stalowni, towarzystw kolejowych i żeglugowych, fabryk, koncernów naftowych, towarzystw ubezpieczeniowych etc. Posiadał również większościowe udziały w 12 bankach petersburskich (Rosyjski Bank Handlowo-Przemysłowy, Rosyjski Bank Handlu Zagranicznego, Bank Wschodnio-Azjatycki, Sankt Petersburski Międzynarodowy Bank Komercyjny), a także w Syberyjskim Banku Handlowym w Jekaterynburgu, Prywatnym Banku Handlowym w Kijowie oraz Zjednoczonym Banku w Moskwie. Umiejętnie i w sposób wyrafinowany żonglując funduszami banków, Jaroszyński był w stanie przeprowadzać operacje finansowe i gospodarcze na gigantyczną skalę, stając się szybko jednym z najpotężniejszych, o ile nie najpotężniejszym, magnatem finansowym w carskiej Rosji. Dla sprawnego zarządzania syndykatem utworzył Radę, w skład której wchodziło 5 carskich ministrów i 10 senatorów, Władimir Kokowcow, były prezes Rady Ministrów oraz Aleksiej Łopuchin, były dyrektor departamentu policji. Siedziba syndykatu noszącego nazwę "Zarząd dóbr i interesów Karola Jaroszyńskiego" mieściła się w kijowskim Grand Hotelu w al. Chreszczatyk 22. Ten nieprawdopodobnie bogaty przedsiębiorca miał swoje pałace na Ukrainie ( Antopol), w Petersburgu, Kijowie, Odessie, w Warszawie (Al. Ujazdowskie 13), a także na Zachodzie (rezydencja w Londynie na Berkeley Street, we francuskim Beaulieu – willa Mont Stuart oraz w Monte Carlo). Międzynarodowy Bank Komercyjny w Petersburgu (fot. Stanisław Brzozowski) W marcu 1916 r. jego majątek szacowano na 26,1 mln rubli, 300 mln rubli w długach wekslowych oraz 950 milionów rubli w złocie i w nieruchomościach, łącznie 1 mld 276 mln rubli. Kontrolował dziesiątki krajowych przedsiębiorstw branż metalurgicznej, mechanicznej, tekstylnej, transportu parowego i kolejowego, cukierniczej i innych. Przy parytecie 1 rubel równy wówczas 0,7742 gramów złota, majątek Karola Jaroszyńskiego miał równowartość około jednego tysiąca ton złota. Przeliczając go na pieniądze dzisiejsze, byłoby to ponad 200 mld zł. Wielki bogacz i wielki polski patriota Na początku I wojny światowej, kiedy przebywał w Rosji, nabył nieruchomość w Petersburgu pod adresem Nabrzeże Kanału Kriukowa 12 (kamienica mieszkalna, maneż i stajnie dla koni sportowych,), którą przeznaczył na urządzenie i siedzibę Domu i Klubu Młodzieży Polskiej "Zgoda". Znajdowała się tam zarówno siedziba towarzystwa "Sokół", najstarszego polskiego towarzystwa gimnastycznego promującego zdrowy styl życia, jak i piłsudczykowskiej Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). To najlepszy dowód, że Jaroszyński z całą pewnością czuł się Polakiem. Dom i Klub "Zgoda" zaczęły działać w dniu 30 maja 1917 r. W kompleksie mieściły się pomieszczenia mieszkalne i klubowe, wielka sala teatralna, pływalnia, a na dziedzińcu kort tenisowy. W 2000 r. kompleks został wpisany do rejestru zabytków miasta Petersburg. Jaroszyński był również dobroczyńcą i mecenasem Artura Rubinsteina wywodzącego się z narodowości żydowskiej polskiego wirtuoza fortepianu. W 1918 r. Karol Jaroszyński został prezesem Komitetu Organizacyjnego Uniwersytetu Katolickiego, na którego powstanie w Piotrogrodzie wyłożył ponad 8 mln rubli jako swój udział (drugim udziałowcem był Polak, inżynier komunikacji Franciszek Skąpski). Inicjatorem powołania placówki był ks. Idzi Radziszewski, naonczas rektor petersburskiej Akademii Duchownej, a później pierwszy rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Na początku XXI w. ukazały się dwie interesujące książki w języku angielskim, w których Karol Jaroszyński jest kluczową postacią. Pierwsza z nich (angielskie wydanie w 2001 r.) autorstwa pani Shay McNeal ukazała się także w języku polskim i nosi tytuł: "Ocalić cara Mikołaja II. Tajna misja uratowania rodziny carskiej". Druga książka autorstwa Michaela Occleshawa (angielskie wydanie 2006 r.) pt.: "Za kulisami rewolucji bolszewickiej" ukazała się po polsku w 2007 r. Foto: © Creative Commons Pałacyk Karola Jaroszyńskiego, tzw. „Dom Połowcowa” przy ul. B. Morskiej 52 w Petersburgu (fot. Yekaterina Borisov) Obie pozycje dotyczą tego samego okresu i tego samego tematu, który umownie można określić jako Rosja w latach 1914–1920. Książki powstały głównie na podstawie brytyjskich i amerykańskich materiałów archiwalnych, w znakomitej większości wcześniej niewykorzystywanych. Ciekawostką może być to, że zachowane w bibliotece Uniwersytetu Cambridge akta szefa brytyjskiego wywiadu w Piotrogrodzie, sir Samuela Hoare’a, odtajnione zostały dopiero w 2005 r. Zatruta igła w Operze Paryskiej Shay McNeal zbytnio uprościła wiele spraw. W jej pracy Polska praktycznie nie istnieje, niemniej Karol Jaroszyński, który określony jest jako Ukrainiec, to postać główna przewijająca się przez prawie 300 stron opracowania. Inną postacią, z którą autorka miała spore trudności, głównie chyba z powodu rosyjskiego alfabetu, to "ex carski urzędnik" von Lar-Larski. Chodzi najprawdopodobniej o Wonlar-Larskiego z bogatego rodu spod Smoleńska, z którego pochodził Aleksander Walerianowicz Wonlar-Larski, do 1915 r. właściciel majoratu Kozienice (85 km na południe od Warszawy). Takich niezręczności jest kilka, niemniej jednak książka Shay McNeal wnosi bardzo wiele nowych, ciekawych, ale często kontrowersyjnych elementów do – wydawałoby się – zamkniętej już historii cara Mikołaja II. W "Epilogu", to jest słowniku najważniejszych postaci, Shay McNeal napisała pod hasłem Karol Jaroszyński: "Umarł nieomal w nędzy w 1928 r. po przekazaniu pozostałej części swego majątku na rzecz Uniwersytetu Lubelskiego, największej uczelni jezuickiej w Polsce. Ostatnie lata jego życia były naznaczone cierpieniem w wyniku ukłucia go zatrutą igłą w Operze Paryskiej, co miało miejsce prawie w tym samym czasie, gdy Sidney Reilly, funkcjonariusz Scotland Yardu, a potem brytyjskich służb specjalnych, zniknął bez śladu gdzieś na terenie Sowieckiej Rosji". "Podejmowano też próby dyskredytowania osoby Jaroszyńskiego, ale na jego pogrzebie w Warszawie, niemal znikąd, pojawiło się blisko tysiąc osób, by oddać mu hołd. Nie było jednak wśród nich wdowy, ponieważ Jaroszyński nigdy się nie ożenił. Według rodziny, przed rewolucją zakochał się w jednej z córek cara, wydaje się jednak, że jego uczucie pozostało nieodwzajemnione. Mimo to jego rola w końcowych miesiącach uwięzienia rodziny cara Mikołaja II była ogromna". Shay McNeal dokonała oceny działalności Jaroszyńskiego w Rosji z punktu widzenia jego wpływu na możliwość uratowania cara i carskiej rodziny latem 1918 r. Foto: © Creative Commons Była siedziba Rosyjskiego Banku Handlu Zagranicznego w Petersburgu przy B. Morskiej 32 (fot. Dmitriy Guryanov) Wiosną i latem 1917 rodzina Romanowów więziona była w Carskim Siole, a później przebywała w odosobnieniu w Tobolsku. W tym okresie pieczę nad carską familią sprawował z ramienia "białych" władz rosyjskich pułkownik Eugeniusz Kobyliński, którego w Jekaterynburgu zastąpił zagorzały bolszewik Jakow Jurowski (właściwie Jankiel Chaimowicz Jurowski), dowódca plutonu egzekucyjnego i późniejszy zabójca cara (17 lipca 1918 r.). W Jekaterynburgu Romanowowie więzieni byli w domu należącym uprzednio do inżyniera górnictwa, profesora Nikołaja Ipatjewa. Warto też zauważyć, że w ostatnich dniach życia Mikołaja II w bolszewickich kręgach Jekaterynburga pojawił się niejaki Piotr Wojkow, kilka lat później ambasador Sowieckiej Rosji w Warszawie. W dniu 7 czerwca 1927 r. na dworcu kolejowym Warszawa Główna "biały" emigrant Borys Kowerda strzelił do Wojkowa, zabijając go na miejscu. Zamachowiec bronił się przed polskim sądem, usiłując przekonać sędziów, że powodem ataku był udział Wojkowa w kaźni Mikołaja II. Salwator carskiej rodziny z brytyjskim poparciem Natomiast Michael Occleshaw rozpatruje działalność Jaroszyńskiego z punktu widzenia jego wkładu w walkę z bolszewizmem. W obu przypadkach najważniejszym orężem były pieniądze, a przede wszystkim niezwykła umiejętność Karola Jaroszyńskiego w posługiwania się nimi. Te cechy stały się szczególnie cenne w roku 1917 i w następnych latach, ponieważ Rosja pogrążała się w gigantycznych długach. Od lipca 1917 r. Rosja była winna 2 mld 760 mln ówczesnych funtów Wielkiej Brytanii, 760 mln dolarów Francji, 280 mln dolarów Stanom Zjednoczonym oraz po 100 mln dolarów Włochom i Japonii. Jednak w dniu 7 grudnia 1917 r. bolszewicy wydali oświadczenie, że nie przyjmują do wiadomości istnienia wcześniejszych zagranicznych zobowiązań Rosji. W podpisanym 27 sierpnia 1918 r. traktacie dodatkowym Rosja wyraziła jedynie zgodę na zapłacenie Niemcom reperacji wojennych w wysokości 6 mld marek (dzisiejsze 200 mld USD), z których 10 i 30 września przekazano Niemcom 662,5 mln marek. Bolszewickie władze Rosji znalazły się w nadzwyczaj trudnej sytuacji finansowej. Jaroszyński stał się więc w takim stanie rzeczy głównym filarem działań, które historycy i politycy określili mianem "intrygi bankowej". Michael Occleshaw twierdzi, że Jaroszyńskiego wprowadził do gry w Wonlarlarski ( Wonlar-Larski – przyp. LK), kuzyn Michaiła Rodzianko, przewodniczącego Dumy oraz przywódcy kontrrewolucji na południu Rosji. Occleshaw przytacza w swojej książce fragment opinii brytyjskiego wywiadu o Jaroszyńskim: "Uznał (Jaroszyński – przyp. LK), że aby zostać wielkim i znanym człowiekiem, trzeba obracać ogromnymi sumami. Opracował ambitny plan finansowy oparty bardziej na spekulacji niż zamiłowaniu do tworzenia czy rozwoju przemysłu". Nieco dalej przywołuje opinię Rosjanina, informatora służb specjalnych: "Pan Jaroszyński jest bardzo wykształconym człowiekiem, bardzo bystrym, a także doskonałym dżentelmenem z manier i mowy. Te cechy przemawiają na jego korzyść i w piotrogrodzkich kręgach finansowych uważa się go za wpływową postać". Karol Jaroszyński był osobą zaufaną także na carskim dworze, a po aresztowaniu Romanowów stał się wręcz ich dobroczyńcą (opinia Shay McNeal oraz Michaela Occleshawa). Jedną z kolejnych ważnych postaci związanych z "aferą bankową", a jednocześnie prawą ręką Jaroszyńskiego, był owiany legendą agent brytyjskich służb specjalnych, wspomniany wyżej Sidney Reilly. Urodzony na ziemiach polskich w 1874 r. jako Salomon Grigoriewicz Rosenblum zmienił w 1899 r. nazwisko na Sidney George Reilly oraz uzyskał brytyjski paszport. Reilly przybył na początku kwietnia 1918 r. do Rosji, przyjmując tożsamość bolszewika Konstantina Relińskiego. Foto: Materiały prasowe Grobowiec Karola Jaroszyńskiego na Powązkach Kolejnym współpracownikiem Jaroszyńskiego był młody oficer artylerii Borys Sołowiow, pełniący bardzo odpowiedzialną i dyskretną funkcję kuriera cara Mikołaja oraz jego żony Aleksandry podczas ich uwięzienia. Ciekawostką jest to, że Sołowiow ożenił się z Marią, owdowiałą córką słynnego mnicha Grigorija Rasputina. Koncepcja "intrygi bankowej" powstała w Wielkiej Brytanii i miała na celu pokonanie bolszewików orężem finansowym, a przy okazji uwzględniała także plan ratowania cara oraz jego rodziny. Jesienią 1917 r. Jaroszyński złożył propozycję brytyjskiemu oficerowi misji wojskowej, pułkownikowi Terence’owi Keyesowi, pracownikowi wywiadu, ale wyższej rangi, że jeśli Londyn przeznaczy 200 mln rubli, zyska pełną kontrolę nad rosyjskim handlem zagranicznym poprzez: Rosyjski Bank Handlowo-Przemysłowy, Sankt Petersburski Międzynarodowy Bank Komercyjny, Wołżańsko-Kamski Bank Handlowy i syberyjskie banki kupieckie. Pozwoli to na założenie na południu Banku Kozackiego, który miałby finansować armię "białych" walczącą z bolszewikami. Michael Occleshaw pisze: "Pierwotny plan przewidywał dostarczenie Jaroszyńskiemu 5 milionów funtów brytyjskich, czyli 200 mln rubli na 3,5 proc. Sumę tę miały zabezpieczać jego udziały w kolejach, koncernach naftowych, cementowniach, cukrowniach, przedsiębiorstwach drzewnych, lniarskich, bawełnianych i węglowych, stanowiących własność banków, większość z nich pozostawała poza kontrolą bolszewików. Udziały Jaroszyńskiego miały wartość 350 mln rubli. Ze swej strony miał on nie tyle kupić udziały, ile dać Brytyjczykom połowę miejsc w radzie nadzorczej. Rada miała składać się z czterech członków (po dwóch z Rosji i Wielkiej Brytanii), którzy kontrolowaliby politykę banków i kierowali nimi zgodnie z brytyjskimi interesami". Pół miliona funtów dla Włodzimierza Lenina? Było to sprytne posunięcie. Radzieccy historycy napisali po latach, że "brytyjscy kapitaliści spodziewali się pokryć swoje wydatki ze stukrotnym naddatkiem różnego rodzaju oszustwami finansowymi związanymi z Rosją, by w perspektywie długoterminowej zapewnić brytyjskiemu kapitałowi dominującą pozycję w rosyjskiej gospodarce". W dniu 30 listopada 1917 r. Jaroszyński spotkał się z Rodzianką, przywódcą Prywatnego Zgromadzenia Dumy i rozmawiał z nim o pomocy finansowej dla "białego ruchu". Spotykał się też z liderami rosyjskiej kontrrewolucji, a także z brytyjskimi przedstawicielami poszukującymi "kanałów finansowania białych armii na południu". Shay McNeal twierdzi w swojej książce, że w ramach "intrygi bankowej" wypłacono Leninowi pół miliona funtów brytyjskich jako zadatek za dyskretne przekazanie aliantom cara i jego rodziny. Pośrednikiem miał być Karol Jaroszyński. W szeroko rozumianej "intrydze bankowej" uczestniczyło wiele osób oraz wiele instytucji w tym National City Bank, ale także Tomasz Masaryk, w przyszłości pierwszy prezydent Czechosłowacji, pośrednio sprawujący kontrolę nad Korpusem Czechosłowackim na Syberii, który w lipcu 1918 r. nacierał na Jekaterynburg i zajął miasto 25 lipca. Według McNeal przyjaciel carskiej rodziny i jej dobroczyńca Karol Jaroszyński był główną postacią sekretnej międzynarodowej organizacji mającej znaczący wpływ na sytuację w porewolucyjnej Rosji. W pamiętny piątek 14 grudnia 1917 r. komisja śledcza Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich wydała dekret o nacjonalizacji banków oraz nakaz aresztowania Karola Jaroszyńskiego. Wymeldowany w marcu 1918 r. przez swego pełnomocnika Jana Surbiaka przez kilka miesięcy ukrywał się w Piotrogrodzie. Opuścił miasto dopiero 5 sierpnia tego roku, to jest kilka dni po lądowaniu aliantów w Archangielsku, nakazując Surbiakowi ratowanie pozostawionego nad Newą wciąż ogromnego majątku. Po opuszczeniu Piotrogrodu Jaroszyński udał się wpierw do Kijowa, a następnie na południe Rosji, skąd w 1919 r. trafił do Odessy, którą opuścił wiosną 1920 r. na pokładzie francuskiego torpedowca. Osiedlił się we Francji. W Paryżu rezydował w Hotelu Vendôme, gdzie próbował zebrać resztki fortuny, znajdującej się poza granicami ZSRR. Kierownicy banków, których akcje znajdowały się w posiadaniu Karola Jaroszyńskiego kręcili jednak jak tylko mogli. Żądali zwrotu gotówki za utracone w Piotrogrodzie oryginalne akcje, a część jego byłych podwładnych podważała dla własnej korzyści tytuły własności dawnego pryncypała. Jaroszyński nie mógł też liczyć na interwencję polskiego rządu, który w ogóle nie zdawał sobie sprawy ze skali jego przedrewolucyjnej działalności i zupełnie nie wykorzystał możliwości, jakie stwarzał w tym zakresie traktat ryski z 1921 r. Po bolszewikach zaszkodzili mu żydowscy bankierzy W 1920 r. Karol Jaroszyński przeprowadził się z Francji do Polski, gdzie korzystając z koniunktury inflacyjnej, stworzył nowy koncern finansowy, nabywając akcje kilku różnych przedsiębiorstw i banków. Zamieszkał w pałacyku Sobańskich w Al. Ujazdowskich 13. W latach 1921–1922 był doradcą finansowym Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, którego wielokrotnie przestrzegał przed dominacją kapitału niemieckiego w rodzimej bankowości. W 1921 r. Jaroszyński współorganizował powstanie Banku Rosyjsko-Polskiego i został jego dyrektorem. Niestety, dwa lata później bank wykupił American Jewish Joint Distri- bution Committee. Natychmiast zmieniono nazwę na Bank dla Spółdzielczości SA, który stał się centralą żydowskiej spółdzielczości kredytowej w Polsce. Jaroszyński zmuszony był szukać możliwości kredytowych u Żydów. Bez powodzenia. Kiedy pytał o kredyty, zadawano mu pytanie: "A po coś pan ten uniwersytet założył?". Tu należy cofnąć się w czasie, by wyjaśnić sens takiego pytania. W 1917 r. za radą ostatniego rektora petersburskiej Rzymskokatolickiej Akademii Duchownej, ks. Idziego Radziszewskiego zaangażował się Jaroszyński w ideę utworzenia w Lublinie uczelni katolickiej, obecnie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W dniu 28 czerwca 1918 r. wystosował do polskiego episkopatu list, w którym napisał "Obowiązkiem naszym jest dążenie po przebytych cierpieniach do odrodzenia Polski, a więc wytężenie wszystkich sił w celu wskrzeszenia największej sumy energii narodowej". Zadanie to miała pełnić wszechnica katolicka otoczona w zamyśle Karola Jaroszyńskiego siecią fabryk umożliwiających studentom aktywizację społeczną i zdobywanie wiedzy praktycznej. Zadeklarował wtedy przekazanie na budowę nowej uczelni 1 mln 300 tys. rubli na jej potrzeby w pierwszym roku funkcjonowania. Wówczas plany te udaremnił przewrót bolszewicki. Pomimo kłopotów finansowych Karol Jaroszyński ofiarował w latach 1918–1922 na budowę Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego 350 tys. rubli, około 15 mln marek niemieckich, 291 tys. koron szwedzkich, 500 funtów brytyjskich oraz 40 tys. franków szwajcarskich, a kolejne sumy wpłacał aż do śmierci. Należy zauważyć, że w Lublinie, gdzie prężnie działa ta katolicka wyższa uczelnia ufundowana przez Jaroszyńskiego, nie upamiętniono jego nazwiska nawet w nazwie ulicy. Ten wielki filantrop był także jednym z największych darczyńców na rzecz szpitali pod patronatem córek cara – wielkiej księżnej Marii oraz wielkiej księżnej Anastazji. W ostatnich latach życia Karol Jaroszyński mieszkał w kamienicy przy ul. Smoczej 7, w dzielnicy żydowskiej biedoty. Zmarł 8 września 1929 r. na dur brzuszny w szpitalu św. Ducha przy ul. Elektoralnej 12 w Warszawie. Miał wtedy 52 lata. Pochowano go w okazałym grobowcu rodzinnym na Powązkach, w tzw. alei Katakumbowej (filar 44), ale wkrótce szczątki przeniesiono do skromnego grobu w odległej od Katakumb kwaterze 227. Czyżby powodem były pieniądze, którymi Jaroszyński przez całe życie tak sprawnie obracał? Czyżbyśmy mieli do czynienia z rodzinną zemstą za pozbawienie familii wielomilionowego spadku, na który zapewne liczyła? Głębokie zaangażowanie Karola Jaroszyńskiego w próbę obalenia bolszewickiego reżimu w Rosji było prawdopodobnie przyczyną zamachu na jego życie w Operze Paryskiej, gdzie został ukłuty zatrutą igłą. Jakoś się z tego wykaraskał, ale zamach niekorzystnie odbił się na jego zdrowiu. Zaangażowanie Jaroszyńskiego w walkę z bolszewizmem przyniosło również efekt w postaci całkowitego przemilczenia nazwiska tego człowieka w historiografii za czasów PRL. Życie Karola Jaroszyńskiego to znakomity materiał na scenariusz filmowy. Może uwiecznienia tej wyjątkowo barwnej postaci podejmie się rodzima kinematografia? Źródło: Tygodnik Passa
tajna policja w carskiej rosji